Dobra nazwa na bloga prawda? ;) "Justa Lazy Mama " - tak, dobrze przeczytales/as, to wlasnie ja ;)
Musze Ci sie do czegos przyznac...i przyznaje sie do tego bez bicia. Juz tak dawno nie zrobilam treningu z Chodakowska, czy jakiegokolwiek innego ulubionego i sprawdzonego zestawu cwiczen, ze po prostu az wstyd sie do tego przyznac.
Nawet moj maz dzis do mnie w zartach powiedzial ( bo tez mu nad tym bardzo ubolewalam), ze w takim razie nie pozostaje mi nic innego jak tylko:
W tym momencie, zaswiecila sie w mojej glowie ta przyslowiowa " zarowka " i dzieki mezowi dostalam oswiecenia! Poprosilam go, zeby powtorzyl to co powiedzial, bo nie bylam pewna czy dobrze uslyszalam. I wtedy, bez namyslu i zdziwiona - a razczej zaskoczona, inwencja tworcza mojego meza ( momenty te sa u niego rzadkoscia stad to moje zaskoczenie), odpowiedzialam mu, ze to wcale nie jest taki glupi pomysl! :) Napewno, bardzo adekwatny i pasujacy do mojej obecnej sytuacji w sferze cwiczen / treningow, a raczej ich braku ;)" zmienic nazwe bloga, skoro nie cwiczylam juz tak dlugo. W koncu mialam motywowac i byc Sporty Mama, a tymczasem jestem Lazy ;) I teraz blog zamiast nazywac sie "Justa Sporty Mama" , to powinien zostac przemianowany na: " Lazy Mama" albo "Justa Lazy Mama"...
Jedyne co moge powiedziec w ramach usprawiedliwienia samej siebie, to tylko tyle, ze czas ktory zazwyczaj spedzilabym na akytwnosci fizycznej ( albo i nawet dluzej) zostal w pelni spozytkowany na bloga. Tak, tak wlasnie bylo / jest. Od momentu kiedy zadecydowalam, ze ja tez sprobuje swoich sil w blogowaniu, zostalam kompletnie pochlonieta przez zakladanie i udoskonalanie tych moich " czterech katow" w sieci ;) Mowie tu nie tylko o szacie graficznej i walorach wizualnych / estetycznych, ale przede wszystkim o wartosciowej ( mam nadzieje) dla Ciebie jako czytelnika/czki zawartosci moich wpisow.
A tak na marginesie, powiem jeszcze tylko tyle, ze moje sumienie tak nie dawalo mi dzis spokoju, tak mnie gryzlo, ze musialam zrobic sobie przerwe w pisaniu tego posta i odpalilam kanal YouTube, znalazlam moje ulubione filmiki z zestawami cwiczen ( trwajace nie dluzej niz po 10 albo 15 minut) i po prostu zaczelam cwiczyc :)
I tak, po calej playliscie trwajacej nie dluzej niz 30 albo 40 minut :) kamien spadl mi z serca i odetchnelam z ulga, bo nareszcie udalo mi sie przegonic tego zwierza zwanego " leniwiec kanapowy z rodu blogowych" ;)
I tym optymistycznym akcentem zakanczam juz dzisiejszy wpis :)
P.S. A jak to wyglada u Ciebie? Jak sobie radzisz gdy dopadnie Cie len albo zaczyna brakowac Ci motywacji do dzialania?? Podziel sie swoimi doswiadczeniami :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz