Czesc wszystkim! O rany, jak dawno mnie tu z Wami nie bylo!!! Az nie moge w to uwierzyc, no ale coz, czasem tak bywa.
A dzis chcialabym Wam po krotce zdac
relacje z Naszych pierwszych typowo rodzinnych wakcji. Mowie "
pierwszych rodzinnych", bo po raz pierwszy cala Nasza czworeczka
pojechalismy na wakacje w miejsce inne niz " do babci " ;) ale tez w
Polsce :)
A mianowicie, wybralismy sie na Mazury - nie w gory ;)
Doslownie
kilka dni po powrocie do Anglii, zdazylam juz uraczyc wszystkich
znajomych na Facebooku foto-relacja z naszego wypady na Mazury :)
Z
Wami jednak nie mialam jeszcze okazji tego zrobic - oczywiscie mam
zamiar nadrobic to wlasnie w tym poscie. Chcialabym po krotce
opowiedziec Wam jak bylo i podzielic sie wrazeniami zarowno moimi jak i
mojej rodziny z pobytu w tym jakze malowniczym zakatku Mazur, w ktorym
spedzilismy cale, okragle dziesiec dni! :)
Przy wyborze Naszych wakacji
kierowalismy sie przede wszystkim tym, aby bylo to gospodarstwo
agroturystyczne z ciekawymi atrakcjami, tak aby mozna bylo w miare
aktywnie spedzic czas wraz z dwojka malych dzieci ( Maj 4 latka, a Olek
2) i posmakowac domowego jedzonka oraz ekologicznych lokalnych
specjalow. Oprocz tego, chcielismy tez odpoczac na lonie natury, w
ciszy i spokoju. Chcielismy praktycznie odciac sie przy tym od
wszelkiego rodzaju internetow i social mediow oraz byc z dala od
zgielku i bieganiny zycia codziennego.
Postanowlismy
wiec, ze bedziemy szukac na Mazurach; tym bardziej, ze moj maz nigdy
nie byl w tym regionie Polski i odkad pamietam, to zawsze wspominal, ze
bardzo chcialby tam kiedys pojechac. Co prawda ja na Mazurach juz
bylam, ale bylo to tak bardzo dawno temu, ze caly pobyt pamietam
doslownie jak przez mgle. Pamietam, ze pojechalam tam z rodzicami i to
jeszcze jako mala dziewczynka, i oczywiscie pod namioty, i bardzo ciely
Nas komary :) ....nie pamietam nawet ile moglam miec wtedy lat! moze
siedem? ... a moze szesc?
I tak zaczelismy Nasze poszukiwania. Szukalismy, az w koncu calkiem przypadkiem moj maz trafil na strone internetowa Rancha " Zielony Kon ".
Obejrzelismy galerie zdjec, przeczytalismy co maja do zaoferowania i
juz bylismy zauroczeni tym miejscem. Nie zastanawiajac sie ani chwili
dluzej, stwierdzilismy, ze to jest wlasnie to czego szukalismy! A
nastepnego dnia zadzwonilismy i zabukowalismy Nasze wakacje!!! :)
Kochani! Powiem Wam, ze wybor tego gospodarstwa agroturystycznego to byl doslownie strzal w dziesiatke! Nie moglismy trafic lepiej!
Przemili ludzie, wlasciciele, instruktorki jazdy konnej Zuzia (corka wlascicieli) i Ola oraz Panie
serwujace pyszne, swojskie jedzonko:)
A miejscie....co tu duzo mowic...po prostu magiczne...kormorany,
zurawie, czaple, bociany - istna Idylla...
Rancho " Zielony Koń" położone jest przy szlaku kajakowym rzeki
Krutyni.
Dodając do tego fakt, że szlak ten jest uznawany za najpiękniejszy
w Europie (szlak nizinny). Gospodarstwo położone jest nad samym jeziorem Lampasz (50m od budynku
gospodarzy) z własną plaża oraz wydzielonym kąpieliskiem dla dzieci i mini pomostem, a wszystko to otoczone jest przepieknym Borowskim lasem.
W tym domku mielismy swoj pokoik a na dole, przy wejsciu na taras byla stolowka :)
Kazdy kto szuka ciszy i spokoju oraz
chce oderwac sie od codziennego zgielku i aby dzieci swobodnie
wychasaly sie do woli znajdzie to wszystko wlasnie na Rancho "Zielony
Koń"... Polecam z calego serca!
No i te przepiekne konieee!....Jestem nimi oczarowana po uszy! -
tu szczegolne podziekowania dla wspanialych instruktorek Zuzi i Oli - za
pomoc w przelamaniu lekow ;)
Jazda konna to cos pieknego, naprawde
warto sprobowac - polecam kazdemu :) Jedni lapia bakcyla na jazde na nartach, ja zalapalam bakcyla na jazde konna, ktora trzyma mnie baaardzo mocno do tej pory! :)
Naprawde zal bylo Nam odjezdzac :(
Najlepiej chyba oddadza to slowa piosenki Piotra Szczepaniaka " Goniac Kormorany":
"Dzień gaśnie w szarej mgle,
wiatr strąca krople z drzew.
Sznur kormoranów w locie splątał się,
pożegnał ciepły dzień,
ostatni dzień w mazurskich stronach.
Zmierzch z jezior żagle zdjął,
mgieł porozpinał sto.
Szmer tataraku jeszcze dobiegł nas.
Już wracać czas."
Teskno i smutno bylo Nam wyjezdzac zarowno z tego absolutnie przepieknego mazurskiego zakatkach jak i z Naszej ukochanej Polski... ale
niezapomniane wspomnienia pozostaja :)
Jeszcze tu wrocimy! :)
P.S. A tak nawiasem mowiac to na Mazury polecielismy oczywiscie Wizzarem ;) do nowo-otwartego lotniska w Olsztynie :) i tak sie akurat zlozylo, ze Nasz lot byl lotem ineguarcyjnym, ktory jako pierwszy wyladowal na tym wlasnie lotnisku :) A co zatym idzie, to po wyladowaniu, na miejscu czekala juz na Nasz samolot lokalna telewizja ( wszystko bylo nagrane i uwiecznione dla potomnosci oczywiscie) oraz straz porazarna, ktora zanim jeszcze wyladowalismy sie z samolotu polewala go woda! ;) to chyba mial byc taki " chrzest" na pomysle loty! Hahahaha! :D
Natomiast wchodzac do lotniska czestowani bylismy krowkami opakowanymi w papierki z Wizzarowskim logiem ;) I teraz najwazniejsze...kazdy z pasazerow Naszego ineguarcyjnego lotu do Olsztyna- Szymany mial okazje podpisac tablice pamiatkowa, ktora jak zapewniala bardzo mila Pani z personelu lotniska bedzie pozniej stanowic nieodlaczna czesc dekoracji lotniska! Uuuu!!! Konkretnie nie :) No to walnelismy wszyscy swoje parafki z data Naszego lotu ( 18.06.16) - tak zeby bylo uwiecznione dla potomnosci hahaha ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz